Pages Navigation Menu
reklama

Kiedy opadnie kurz po biegu…o Smoleckiej (za)Dyszce rozmawiamy z dyrektorem biegu Łukaszem Maciejewskim

Kiedy opadnie kurz po biegu…o Smoleckiej (za)Dyszce rozmawiamy z dyrektorem biegu Łukaszem Maciejewskim

Kamila Bartosik: Jak przygotować bieg na 500 osób?

Łukasz Maciejewski: Wszystko zaczyna się od pomysłu. Potem wystarczy go tylko wdrożyć. Wbrew pozorom bieg dla 500 osób nie jest wielką imprezą, a w rozumieniu prawa nie jest nawet imprezą masową. To sporo ułatwia w zakresie formalnym. Dla zgranego, kilkuosobowego zespołu, przygotowanie takiego biegu nie stanowi większego problemu. Nasza impreza jednak nie jest przedsięwzięciem biznesowym. I w tym miejscu pojawiają się pierwsze komplikacje.

K.B.: To znaczy?

Ł.M.: Stawiamy sobie za cel, poza oczywistym propagowaniem biegania jako najprostszej formy aktywności i zdrowego trybu życia, również integrację lokalnej i mocno zróżnicowanej społeczności. Od końca XX w. Smolec stał się miejscem zamieszkania dla kilku tysięcy nowych mieszkańców. Tak nagła zmiana powoduje szereg napięć wewnątrz społeczności.

Angażując w przedsięwzięcie osoby z różnych części wsi i spoza niej, często o skrajnych światopoglądach, umożliwiamy wzajemne lepsze poznanie się i budowanie trwalszych relacji, poprzez wspólne działanie nad neutralnym zadaniem. Samo wydarzenie trwa raptem kilka godzin w sobotnie popołudnie. Poprzedzone jest okresem kilkumiesięcznej pracy, początkowo niewielkiego zespołu, w którym każdy jest odpowiedzialny za wybrany obszar tematyczny i zajmuje się nim od początku do końca.

Ramy formalne i organizacyjne wydarzenia zapewnia nam Towarzystwo Przyjaciół Smolca, w którym aktywnie działamy. Organizacja biegu rozpoczyna się na przełomie roku od ustalenia terminu i jego opublikowania w kalendarzach biegowych. Wstępnie w wąskim pięcioosobowym gronie planujemy ilość miejsc oraz rezerwujemy firmę odpowiedzialną za pomiar czasu. Zbieramy pierwsze pomysły i rozpoczynamy rozmowy sondażowe ze sponsorami. Równolegle przygotowujemy wnioski o patronaty i dotacje do jednostek samorządowych. Ożywają nasze (za)Dyszkowe profile w mediach społecznościowych, kształtów zaczyna nabierać strona internetowa. Uzupełniamy regulamin, uwzględniając nowe pomysły i poprawiając braki z lat ubiegłych. Na pierwszych spotkaniach pojawiają się też szkice medalu oraz zostają wyartykułowane nieśmiało marzenia na temat pakietu startowego i innych niespodzianek dla zawodników.

K.B.: A dalej?

Ł.M.: Aby uporządkować relacje ze sponsorami i partnerami opracowujemy specjalne pakiety, które stanowią punkt wyjścia do negocjacji. Przyświeca nam strategia win-win, czyli obie strony zyskują zarówno sponsor, jak i organizatorzy. Za jasno określony wkład w imprezę, np. napoje izotoniczne w pakietach dla startujących, sponsor uzyskuje precyzyjnie określone korzyści takie, jak promocja znaku graficznego we wszystkich materiałach drukowanych i elektronicznych biegu, posty w mediach społecznościowych i na stronie www, możliwość postawienia własnego stoiska, banneru, roll-up’u. Z uwagi na ograniczone możliwości publikacji i promocji, poszukiwania partnerów i sponsorów kończymy kilka tygodni przed zawodami.

Na kolejnych spotkaniach oglądamy pierwsze wersje klipu wideo promującego zadyszkę. Podczas burzy mózgów w godzinach wieczornych rodzą się najlepsze pomysły na spot radiowy. Dyskutujemy i recenzujemy projekty oprawy graficznej plakaty, ulotek i bilbord. Wertujemy zgromadzone numery startowe z innych imprez w poszukiwaniu inspiracji, łamiąc głowy, jak rozmieścić znaki graficzne wszystkich, pracowicie pozyskanych partnerów na ograniczonej przestrzeni wydruków. Niejedno ze spotkań kończy się w okolicy północy, a i tak w drzwiach nie ustają rozmowy, które kontynuujemy… dnia następnego próbując zająć się pracą zawodową.

K.B.: A jak powstaje projekt trasy biegu?

Ł.M.: Trasa naszego biegu prowadzi po drogach publicznych. W związku z tym po jej ustaleniu konieczne jest przygotowanie planu zabezpieczenia imprezy. Musi również powstać projekt organizacji ruchu na czas trwania zawodów, do którego konieczne jest uzyskanie pozytywnych opinii organów zarządzających drogami, począwszy od szczebla najniższego (np. gminy), po instytucje wojewódzkie lub nawet krajowe, jeśli na trasie biegu znajdują się drogi krajowe. Jednostka zarządzająca drogą o najwyższej kategorii wydaje zezwolenie na przeprowadzenie imprezy z wykorzystaniem dróg publicznych w sposób szczególny. Uzyskiwanie zezwolenia odbywa się na podstawie art. 65b Prawa o ruchu drogowym oraz odpowiednich paragrafów Kodeksu postępowania administracyjnego. W przypadku (za)Dyszki organem wydającym zezwolenie jest Marszałek Województwa Dolnośląskiego i do niego składany jest wniosek wraz z projektem, planem oraz charakterystyką i regulaminem imprezy. Do pozostałych jednostek samorządowych i instytucji oraz odpowiednich komend policji wnioskujemy o zaopiniowanie projektu organizacji ruchu i planu zabezpieczenia.

Prace te wykonywane są z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Korzystamy z bagażu naszych kilkuletnich doświadczeń, dzięki czemu wiele zadań wykonujemy rutynowo. W międzyczasie przewidujemy możliwe ryzyka i odpowiednio nimi zarządzamy, dążąc do ich minimalizacji. Ryzyka, które mam na myśli, dotyczą planowanych i nieplanowanych remontów lub przebudów dróg, utrudnień komunikacyjnych, występowania zagrożeń naturalnych czy społecznych i innych. Ryzyka te minimalizujemy poprzez ścisłą współpracę z jednostkami samorządowymi, zaangażowanie lokalnej jednostki OSP, czy szeroką akcję informacyjną wśród mieszkańców. Ten ostatni aspekt jest szczególnie ważny, ponieważ jako organizatorom zależy nam, żeby święto jednej grupy nie okazało się uciążliwością dla innych.

Kluczowy jest dzień 0 i dni poprzedzające, podczas których finalizowany jest harmonogram. Realizujemy ostatnie zakupy, potwierdzamy kluczowe ustalenia z firmą przygotowującą oznakowanie, mierzącą czas, strażakami, zabezpieczeniem medycznym czy uprawnionym elektrykiem, dbającym o zapewnienie energii elektrycznej na boisku. W tym czasie dokonywany jest też wstępny objazd trasy przez policjantów z wydziału ruchu drogowego. Od jego wyniku i konfrontacji przygotowanych planów z rzeczywistą sytuacją na trasie zależy pozytywna opinia.

K.B.: Co się dzieje tydzień przed (za)Dyszką?

Ł.M.: Dni bezpośrednio poprzedzające (za)Dyszkę to również gorący okres dla naszego centrum logistycznego. Tam docierają kartony z nagrodami, medalami, elementami pakietu startowego, banerami i innymi materiałami sponsorów, które znajdą się w dniu 0 na boisku. Na dzień przed biegiem, dzięki wsparciu wolontariuszy, zawartość zgromadzonych kartonów przekształca się w kilka godzin w spakowane i zabezpieczone pakiety startowe, które przed startem trafiają do rąk zawodników.

Nie mniej gorąco jest w świecie wirtualnym, gdzie prowadzimy aktywną akcję informacyjną na temat samej organizacji biegu, atrakcji dla zawodników oraz imprez towarzyszących, w postaci biegów dla dzieci czy akcji charytatywnej. Na wszystkich możliwych kanałach komunikacyjnych prowadzimy korespondencję z zawodnikami, rozwiewając wątpliwości odnośnie zapisów, startu i weryfikacji w burze zawodów. Przekazujemy także informacje o naszych sponsorach, dbając, aby zrealizować ustalenia z uzgodnionego pakietu.

W międzyczasie wraz z atestatorem PZLA wyruszamy na trasę biegu, aby z dokładnością do centymetrów wytyczyć jej przebieg oraz lokalizację startu, mety i półmetka. Atest posiada pięcioletnią ważność, jednak przebudowy w obrębie trasy biegu powodują, że musi być odnawiany. Na tak wytyczonej trasie dokonujemy dodatkowego obmiaru, aby oznaczyć miejsca rozmieszczenia znaków kilometrowych. Znaki te zostają rozmieszczone na kilka godzin przed biegiem.

Tydzień przed biegiem, przy współudziale mieszkańców, przeprowadzamy akcję na temat zbliżających się utrudnień. Na tablicach informacyjnych i miejscach do tego przeznaczonych zostają zawieszone plakaty. Mieszkańcy jednak już od kilku tygodni wcześniej obserwują niemałych rozmiarów bilbord zapowiadający imprezę.

K.B.: Widać ogrom pracy, a dopiero docieramy do dnia „zero”…

Ł.M.: W samym dniu biegu musimy zadbać o wprowadzenie organizacji ruchu zgodnie z przygotowanym projektem oraz zabezpieczenia trasy biegu. Nieocenioną pomoc świadczy nam w tym zakresie smolecka firma Mal-Com, która jako sponsor realizuje fizycznie rozmieszczenie zaplanowanego oznakowania tymczasowej organizacji ruchu, wykonuje i stawia zaprojektowane tablice objazdów, a także wprowadza przewidziane projektem elementy zabezpieczenia. W szczególnych miejscach wytycza trasę biegu zgodnie ze wymogami atestu.

Newralgiczne skrzyżowania, zgodnie z planem zabezpieczenia, są pod nadzorem policji, która jako jedyna jest uprawniona do kierowania ruchem. Pozostałe skrzyżowania i miejsca potencjalnie niebezpieczne są zabezpieczone przez służby techniczne organizatora. W naszym przypadku jest to blisko 60 wolontariuszy ze Smolca, Krzeptowa i okolic oraz zastęp strażaków ze smoleckiej jednostki OSP. Wyzwaniem jest zebranie i pokierowanie taką grupą wolontariuszy, w taki sposób, aby każdy znał swoje zadania i trafił na miejsce, które zabezpiecza o określonym czasie w dniu 0. Wielu z tych wolontariuszy towarzyszy nam od pięciu lat. Co roku pojawiają się w Smolcu nowe ulice, stąd cieszą nas też nowe twarze. Z każdym z wolontariuszy podpisujemy porozumienie, dzięki któremu objęty zostaje ubezpieczeniem na czas swojej aktywności.

Przed samym biegiem stan i jakość zabezpieczenia trasy są weryfikowane przez dowódcę zabezpieczenia, oddelegowanego z komendy policji. Ewentualne braki i niedociągnięcia muszą być uzupełnione przed biegiem, pod rygorem jego odwołania. Są to elementy niezbędne, aby zawody na drogach publicznych mogły dojść do skutku.

Pozostałe aspekty organizacyjne zależą od pomysłowości i zaangażowania organizatorów, a pole do popisu jest spore. Należy zadbać w pierwszej kolejności o zawodników tak, aby mogli skoncentrować się na starcie w zawodach i cieszyć się swoim świętem. W tym celu przygotowujemy punkty z nawodnieniem, w upały również kurtynę wodną, oznaczamy trasę biegu. Przewidujemy miejsca do parkowania, szatnie, umywalnie i depozyt. Organizujemy weryfikację w biurze zawodów, minimalizując ilość formalności. Dbamy o rozgrzewkę czy, co jest już ewenementem w biegach na 10 km, zapewniamy opiekę pacemakerów, biegnących na czasy od 40, 45, 50, 55 i 60 minut, co szczególnie początkującym biegaczom pozwala utrzymać właściwe tempo od startu i osiągnąć planowany wynik na mecie.

Z myślą o mieszkańcach, od marca do tygodnia poprzedzającego zawody, w każdy niedzielny poranek zapraszamy na bezpłatne spotkania biegowe. Staramy się skutecznie, aby udział w nich brali profesjonalni trenerzy, tacy jak biegacz Jacek Sobas czy trener Przemek Różański, którzy służą radą i cennymi wskazówkami, a kiedy trzeba motywują do działania.

K.B.: Skąd wziąć środki na taki event?

Ł.M.: Podstawową źródłem środków są wpłaty zawodników. Korzystając tylko z tych środków zrealizować można wydarzenie w wariancie minimum, zapewniając bardzo skromny pakiet startowy. Wszytko ponadto to efekt ciężkiej, kilkumiesięcznej pracy marketingowej nad pozyskaniem sponsorów i partnerów oraz wsparcia Gminy Kąty Wrocławskie.

O naszych sponsorach i partnerach było głośno przed, po i w trakcie zawodów. Zawdzięczamy im oznakowanie i zabezpieczenie trasy, zawartość pakietów startowych, scenę, bramę startową, barierki wygradzające metę czy nagrody. Dzięki środkom z Gminy Kąty Wrocławskie prowadzony był pomiar czasu, wykonaliśmy atest trasy, zapewniliśmy zabezpieczenie medyczne, zakupiliśmy najważniejszy element pakietu startowego a wraz z dotacją Starostwa Powiatowego sfinansowaliśmy częściowo medale dla każdego na mecie.

Część budżetu wydarzenia to środki pochodzące z budżetów trzech smoleckich sołectw. Jeszcze jesienią w roku poprzedzającym zadyszkę odbywają się zebrania wiejskie. Podczas tych zebrań mieszkańcy Smolca głosują nad przeznaczeniem części budżetów sołectw na istotne dla nich cele. W 2016 roku zdecydowaliśmy, jako mieszkańcy m.in. o przeznaczeniu łącznie kwoty 3500 na wsparcie (za)Ddyszki. Środki te posłużyły na sfinansowanie legendarnej już grochówki, gotowanej przez smoleckich wędkarzy, wody na mecie oraz doprowadzenie do stanu bezpiecznej używalności skrzynki energetycznego na boisku przy ul. Kościelnej.

Nieocenionym i często niedocenianym wkładem w przedsięwzięcie jest praca społeczna i wolontariat. Tak naprawdę to dzięki bezinteresownemu zaangażowaniu ponad 100 osób, naszych rodzin, przyjaciół, sąsiadów, znajomych, mieszkańców Smolca i okolic jesteśmy w stanie przeznaczyć na pakiety startowe i medale dla uczestników środki przewyższające wpisowe. Co warto podkreśli wpisowe, które na tle innych podobnej wielkości imprez biegowych jest jednym z najniższych.

K.B.: Projekt Smolecka (za)Dyszka jest fenomenem przygotowywanym przez wolontariuszy. Jak nakłania się ludzi, żeby chcieli coś robić za darmo?

Ł.M.: Zapewne ile osób spytamy, tyle uzyskamy odpowiedzi. Trudno też mówić o nakłanianiu. Zwracając się z prośbą o pomoc praktycznie nie spotkałem się jeszcze z odmową. Uczestnicząc w organizacji wszystkich edycji, a koordynując trzy ostatnie, obserwuję bardzo pozytywny odbiór naszego przedsięwzięcia. Chęć uczestniczenia w wydarzeniu pozytywnym, niosącym dobre emocje i spory ładunek przyjaznej energii jest motywacją dla niejednego.

Staramy się, aby wydarzenie miało charakter powszechny, a każdy wyniósł jak najlepsze wspomnienia i poczucie wykonania dobrej oraz pożytecznej pracy dla dobra wspólnego. Tak rośnie społeczeństwo obywatelskie i zasypywane są najgłębsze podziały. Nie w dyskusjach i na wiecach, ale właśnie we wspólnym działaniu, w pracy u podstaw.

Myślę też, że zdecydowanie łatwiej jest się zaangażować mając świadomość, że wydarzenie nie jest przedsięwzięciem biznesowym i praca wolontariacka nie zostanie wykorzystana do maksymalizacji zysku, a służy osiągnięciu celu, którego pozytywny wymiar jest oczywisty.

Ponadto, jako organizatorzy, wychodzimy z założenia, że my pomagamy innym, inni pomagają nam. Przykładem takiej współpracy jest nasz bieg partnerski, czyli Bieg Uniwersytetu Medycznego, będący również imprezą niekomercyjną. Wspieramy się wzajemnie w sprawach organizacyjnych, dzielimy doświadczeniami i pomysłami.

Innym przykładem może być współpraca z Fundacją Smolec, która organizowała akcję charytatywną przy okazji biegów dla dzieci szkolnych. Dzięki modelowej współpracy, Fundacja przeprowadziła efektywnie zbiórkę publiczną z pożytkiem dla potrzebującej Ali. Jednocześnie ekipa (za)Dyszki wspierana przez grupę biegową Night Runners od strony technicznej i organizacyjnej zadbała o same biegi. Udział z kolei grupy Night Runners był możliwy po części, dlatego że w ramach (za)Dyszki organizowaliśmy mistrzostwa Polski tej grupy w biegu na dystansie 10 km.

K.B.: Co zostaje po takim biegu, satysfakcja czy zmęczenie?

Ł.M.: Emocje i uczucia są skrajne. Z jednej strony, wraz z ostatnim wbiegającym na metę zawodnikiem ulga, że ratownicy zabezpieczenia medycznego praktycznie nie mieli okazji, żeby pokazać swoje umiejętności. Cieszą też niezmiernie pozytywne opinie napływające od zawodników i uczestników imprezy czy uśmiechnięte twarze zaangażowanych wolontariuszy. Oznacza to, że jednak warto było. Z drugiej strony fizycznego zmęczenia, obciążenia wynikającego głównie z ostatniego tygodnia, nie sposób ukryć. Mając jednak doświadczenie z biegów długodystansowych, można nad nim zapanować.

Taka jeszcze osobista garść spostrzeżeń. (za)Dyszka to zjawisko efemeryczne, ulotne. W piątek jeszcze nie istnieje, w niedzielę już zbieramy papiery latające po boisku. Pojawia się kilka wpisów w mediach społecznościowych i za chwilę inne wydarzenia przykrywają to, czym żyliśmy przez ostatnie kilka miesięcy.

Wartością, która zostaje, są relacje budowane poprzez współpracę nad wspólnym celem i pomimo różnych poglądów, charakterów, zawodów czy pozycji społecznej. Takie relacje, przynajmniej dla mnie, są więcej warte niż wszystkie „lajki” czy cyfrowi znajomi.

Najlepiej poznajemy innych przy wspólnym działaniu. Traktuję (za)Dyszkę trochę, jako nasz wkład na rzecz budowy społeczeństwa obywatelskiego. Na przekór polskiej atomizacji i podziałom, sztucznie budowanym ponad naszymi głowami. To lepsze niż gadanie i narzekanie. Trzeba zacząć od siebie i swojego podwórka. Chyba nam wychodzi. Udaje się pokazać własnym przykładem, że można więcej współpracując.

Wokół (za)Dyszki udało się zebrać spore grono osób, które co roku się poszerza. Mnie cieszy, że wśród wolontariuszy są te same twarze, ale też pojawiają się też nowe. Osobiście dla mnie ważną sprawą jest to, że wciągnęliśmy w organizację uczniów z gimnazjum. Oni tego potrzebują, bo to jedna z niewielu okazji, gdy mogą nauczyć się pracy zespołowej, współpracy, a nie “szczurzej” rywalizacji. Działając widzą efekt, a inni to doceniają!

K.B.: Czym różniła się tegoroczna edycja Smoleckiej (za)Dyszki od poprzednich?

Ł.M.: Tegoroczna edycja byłą rekordową pod wieloma względami. Począwszy od ilości startujących, po ilość zaangażowanych partnerów i wolontariuszy. Na starcie stanęło 430 zawodników głównie z Polski, ale mieliśmy także przedstawicieli z Hiszpanii i Indii. Wśród startujących było 26 mieszkanek Smolca lub Krzeptowa oraz 67 mieszkańców tych miejscowości. W biegach dla dzieci wystartowało łącznie ponad 200 zawodników. Względem lat ubiegłych obserwujemy trendy wzrostowe, odnośnie liczby uczestników, nawet mimo niekorzystnego terminu biegu. W tym roku współpracowaliśmy z 17 firmami i organizacjami ze Smolca. Łącznie wśród sponsorów i partnerów znalazło się 31 firm i instytucji, w tym dwie uczelnie wyższe z Wrocławia.

W zabezpieczeniu trasy uczestniczyło 10 policjantów, 3 ratowników medycznych, 9 strażaków OSP, 55 mieszkańców Smolca i Krzeptowa. W biurze zawodów na boisku pracowało w tym roku 10 osób, a na boisku organizacyjnie wspierało nas 24 wolontariuszy z gimnazjum wraz z dwiema nauczycielkami, 8 studentów AWF wykonywało masaże dla zawodników, 3 panie z Oddziału Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Smolcu dbały o depozyt i szatnie. 8 zawodników z grupy biegowej Night Runners zabezpieczało i angażowało się w organizację biegów dla dzieci. Łącznie ponad 100 osób. Tyle dobrej woli i pozytywnych emocji jeszcze nie doświadczyliśmy.

Dzięki sponsorom w tym roku rekordowa była też wartość nagród dla zwycięzców. Wartość rynkowa nagród za pierwsze miejsca w kategorii open była na poziomie ok. 3000 zł. Niewiele mniej warte były pakiety nagród w kategoriach dla mieszkańców Smolca i Krzeptowa. Jedną z nagród dla zwyciężczyni w kategorii open była Konstytucja z osobistą dedykacją Pani Wicemarszałek Sejmu bieżącej kadencji, ufundowana przez Panią Posłankę z naszego regionu.

Po raz pierwszy patronat honorowy nad zawodami objęli jednocześnie Burmistrz Miasta i Gminy Kąty Wrocławskie, Starosta Powiatu Wrocławskiego i Marszałek Województwa Dolnośląskiego.

Z innych ciekawostek. Prawdopodobnie, jako jedyny bieg na świecie wydaliśmy dwa numery startowe opisane liczbami niewymiernymi.

K.B.: A czy jest coś, co nie wyszło, co się nie udało?

Ł.M.: Po każdej (za)Dyszce przychodzi czas na refleksję. Na gorąco wymieniamy się uwagami i odnotowujemy tematy wymagające poprawy. Staramy się nie popełniać tych samych błędów dwa razy. Realizowane zadania planujemy i organizujemy tak, aby przy minimalnym zaangażowaniu, bez straty na jakości, uzyskać maksymalny efekt. Jest to szczególnie istotne wtedy, gdy jako organizatorzy poświęcamy swój czas prywatny, a często i zawodowy na pracę społeczną.

Patrząc od kuchni dostrzegamy niedociągnięcia, które wiemy jak poprawić. Prawdopodobnie jednak nie będą one dla uczestnika zauważalne, jeśli o nich nie powiemy. Tak z reguły bywa, że pracę organizacyjną zauważa się, gdy jest niedostateczna i pojawiają się uciążliwości. W tym roku pewne niedogodności pojawiły się dla części zawodników na pierwszym punkcie z wodą, gdy w emocjach zostały przewrócone napełnione już kubki.

Zgodnie z pierwotnym planem punktu tego miało w ogóle nie być. Na biegach na dystansie 10 km nie jest spotykane, aby organizatorzy organizowali więcej niż jeden taki punkt. Obserwując prognozy pogody, które zmieniły się na niekorzyść, praktycznie w przeddzień zawodów podjęliśmy ad hoc decyzję o jego utworzeniu. Przy napiętym harmonogramie i ilości zadań do wykonania w dniu 0 organizacja dodatkowego punktu, gdy trzeba zapewnić miejsce, stoły, wodę i jego obsługę, stanowi wyzwanie. Podjęliśmy się tego zadania mając na uwadze bezpieczeństwo i komfort startujących zawodników.

W tym roku, pamiętając o doświadczeniach z ubiegłych edycji, odcinek tuż przed metą zabezpieczyliśmy przy pomocy lekkich barierek. Ich zakup okazał się strzałem w dziesiątkę i zdały znakomicie egzamin. Zawodnicy mieli komfortowy finisz, a fotoreporterzy i kibice doskonałą perspektywę. Na ewentualnych przyszłych biegach warto będzie jednak wprowadzić podobne rozwiązanie również za linią mety, aby także tam zapanował podobny porządek.

Innym niedociągnięciem było publikowanie wyników na bieżąco, podczas trwania ich weryfikacji oraz przekazanie zawodnikom wiadomości tekstowej na telefon z wynikiem, bez zastrzeżenia, że jest to wynik nieoficjalny. Następnym razem wywieszone zostaną tylko i wyłącznie wyniki zweryfikowane przez realizujących pomiar czasu, a ewentualna wiadomość tekstowa będzie poprzedzona odpowiednim zastrzeżeniem.

K.B.: Czy projekt Smolecka (za)Dyszka będzie ewoluował? Jakie są plany na przyszłość?

Ł.M.: Ewolucja jest wpisana w (za)Dyszkę. Z każdym rokiem pojawiają się nowe pomysły, angażują się kolejne osoby, wnosząc swoje zdolności, umiejętności i świeże spojrzenie. Z tego powodu każda z edycji jest inna, jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Dbamy też o to, aby poprawiać niedociągnięcia poprzednich edycji i dostrzegamy, że z roku na rok poprzeczka jest coraz wyżej.

W tym momencie trudno mówić o planach na przyszłość. Domniemam, że pozostałym mocno zaangażowanym osobom, podobnie jak mnie, krążą po głowie myśli typu „nigdy więcej”, „dlaczego ja”, itd. Zapewne jednak, gdy wieczory już będą dłuższe, brak „problemów’’ organizacyjnych zacznie coraz bardziej doskwierać i zaczniemy wymieniać się propozycjami daty biegu czy wyglądu nowego medalu.

Pojawiają się już pierwsze pomysły, aby impreza towarzysząca biegowi miała dla lokalnej społeczności i uczestników charakter bardziej utylitarny, a mniej rozrywkowy. Już w tym roku wykonaliśmy krok w tym kierunku, zapraszając do udziału w wydarzeniu przedstawicieli kampanii Rakoobrona czy lekarzy niepublicznego ośrodka zdrowia, a także organizując akcję charytatywną.

K.B.: Dziękuję za rozmowę

Ł.M.: Dziękuję również

 

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *